uratowana jaskółka

związane z ptakami i nie tylko

Moderatorzy: wojtek, GoldAngelo, Boguśka, Grzegorz, misia458, Krysia-, WOJTEKZ

ewahejduk
Posty: 109
Rejestracja: czw sie 12, 2010 17:35
Ptaki które hoduję: nierozłączki
Lokalizacja: Jarocin

uratowana jaskółka

#1

Post autor: ewahejduk » ndz sie 15, 2010 11:01

Wczoraj około 16h szłam z dziećmi na spacer i zauważyłam w remontowanym sklepie jaskółkę w oknie wystawowym. Jej położenie było nieciekawe bo była uwięziona między szybą wystawową w którą świeciło ostre słońce a dyktą zasłaniającą wnętrze pomieszczenia. Ptaszek miał dla siebie jakieś 4cm między szybą a dyktą. Bezskutecznie próbowałam się dodzwonić do kogoś w tej kamienicy domofonem, nic. Sieć sklepów do której należał remontowany sklep już pozamykana bo to przecież było sobotnie popołudnie. Więc nie miałam jak znaleźć informacji na temat kto ma klucze o d pomieszczenia z jaskółką. Wieczorem postanowiłam ponownie zaatakować domofon. I znów nic. Zapytałam panią wywieszoną przez okno w budynku naprzeciwko, czy tam na górze w ogóle ktoś mieszka. Okazało się że pani jest z tych wszystko wiedzących.
Dowiedziałam się że budynek jest niezamieszkany, że właściciel mieszka w Żaganiu, i co najważniejsze, że ostatnią osobą która była tam robić remont był niesamowity pan hydraulik Ślachetka. Oczywiście wiedziała, gdzie pan mieszka (chwała jej za to) Do starszego pana dotarłam o 21:20. Pan wysłuchawszy o co mi chodzi rozłożył ręce i powiedział, ze kluczy już nie ma. Zadzwonił do kierownika budowy który również nie miał kluczy ale za to miał tel do elektryka który dostał klucze od remontowanych pomieszczeń.
Zadzwoniliśmy i odebrał burkliwy pan który stwierdził, że kluczy nie ma bo są w samochodzie syna 6km od Jarocina a syn jest w Poznaniu. Z resztą jest późno i on idzie spać.
Pan hydraulik radził mi (tak jak i moje dzieci) wybić szybę capnąć ptaszka i uciekać. Jednak to ponad moje siły.
Poszłam na policję, tam panowie pomyśleli i kazali mi dzwonić po straż pożarną, która stwierdziła, że musi się skonsultować z policją. W końcu pod sklep podjechał wielki samochód strażacki z 4osobową ekipą radiowóz z 2 policjantami i na koniec samochód z agencji ochrony chroniącej budynek z 2 ochroniarzami. I wszyscy zaaferowani jaskółką. Strażacy chcieli wyważać drzwi, ale prawda jest taka że były by problemy po wejściu na teren prywatnej posesji bez zgody właściciela jeszcze uszkadzając budynek. Nie dało się tam jakoś wejść bez demolki. W końcu podziękowałam panom (śmiali się że przyjechało ich tylu jakby na oknie wystawowym siedział niedźwiedź a je maleńka jaskółka) Pojechałam ponownie z panami ochroniarzami do pana Ślachetki wzięliśmy nr tel do pana zrzędzącego. Pozostało mi się modlić i żeby jaskółka przeżyła do rana. Z samego rana jak tylko ubrałam dzieci pobiegłam sprawdzić czy maleństwo żyje. Żyła!!!!! Zaraz złapałam za tel i dzwoniłam do pana Jana. Pan zrzędził narzekał, ale w końcu jak mu powiedziałam że jaskółka nie przeżyje do poniedziałku powiedział, że pojedzie do Witaszyc po te klucze. Jakieś 30 min później podjechał z jednym z synów pod sklep i pomógł mi uwolnić ptaszka, który był już bardzo słaby. Jak się okazało siedział tam od piątku dziś mamy niedzielę. Zabrałam jaskółkę do domu napoiłam i nakarmiłam strzykawką, z czym n szczęście nie było problemu. Myślę ze po południu jak się wzmocni wypuszczę ją do jej koleżanek latających jeszcze za oknem.

Awatar użytkownika
beatina
Posty: 39
Rejestracja: czw kwie 01, 2010 10:38
Ptaki które hoduję: łąkówki wspaniałe, kanarki, amadyny wspaniałe
Lokalizacja: Warszawa

#2

Post autor: beatina » ndz sie 15, 2010 17:08

Jestes wielka :) Zreszta to juz nie pierwszy uratowany przez Ciebie dzikus.

Ps. Ciesze sie ze dalas sie tu zaprosic ;-)
Pozdrawiam,
Beata
============================

ewahejduk
Posty: 109
Rejestracja: czw sie 12, 2010 17:35
Ptaki które hoduję: nierozłączki
Lokalizacja: Jarocin

#3

Post autor: ewahejduk » ndz sie 15, 2010 22:51

Moja koleżanka śmiała się ostatnio, że niczym magnez przyciągam do siebie takie nieszczęśliwe ptaszki, chociażby moja kochana Gwiazdka była takim nieszczęśliwcem, tyle tylko, że w sklepie zoologicznym.
Po dopojeniu jej i 2krotnym nakarmieniu ze strzykawki wypuściłam jaskółeczkę ku przerażeniu dziewczynek na wolność przez okno. Od razu poleciała w stronę (najprawdopodobniej) swojego gniazda. Pan który przyjechał z kluczami pokazywał mi gniazdo jaskółek w bramie kamienicy gdzie uwięziona była jaskółeczka. Chociaż mam i tak do siebie żal, że za krótko ją przetrzymałam i nie wpadłam na to by dać jej coś na poratowanie nerek i witaminy które mam dla swoich pierzaków. Na pewno jej by się to przydało bo przezroczysty mocz miał żółtą barwę taką dość intensywną :-( Ale teraz to już po ptokach. Wypuściłam ją i musi sobie dawać radę sama. Przetrzymałabym ją chociaż do jutra, ale gnał mnie jeden lęk. Jerzyki które tak pięknie krzyczały mi za oknem odleciały kilka dni temu. Kocham patrzeć kiedy zawracają mi przed samą twarzą kiedy patrzę przez okno (mieszkam na 3piętrze - ostatnim a przed kamienicą spory otwarty teren w sam raz na loty jaskółek i jerzyków) Często wystarczyłoby wyciągnąć rękę i dotknąć ptaka w locie. Bardzo się bałam, że jak ją przetrzymam dzień czy dwa u mnie w domu to jaskółki odlecą a ona zostanie sama i już ich nie dogoni. Obserwowałam jaskółki jak szybowały wysoko nad ziemią i zastanawiałam się czy któraś z nich to moja maleńka ptaszynka. Dzieci nie mogły się nadziwić że ma takie maleńkie i chudziutkie nóżki niczym najcieńsze gałązki brzozy. Jak moja mała 3ka bardzo się cieszyła kiedy przyszłam przepełniona tryumfem z ŻYWĄ JASKÓŁKĄ do domu. Jak tak patrzę teraz na spokojnie na to wszystko, to z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w chwili gdy ją znalazłam nie wierzyłam, że się uda. Ściskało mi serce kiedy rozum mi podpowiadał że to niemożliwe, że się nie uda. Ale te małe okrągłe, czarne oczka tak bardzo chciały żyć, że nie mogłam się poddać, musiałam działać.
Dzięki Bogu udało się.
Mój mąż już nawet nie udawał że się dziwi gdy mu powiedziałam że muszę o godz 22 lecieć bo straż pożarna i policja jadą ratować moją jaskółkę :-D Podejrzewam, że już go nic nie zdziwi co przyniosę do domu w transporterku, siatce czy po prostu pod pachą ;-) Nie ma to jak mieć kochającego męża i szalone dzieci. Było mi dziś szalenie miło kiedy opowiedziałam tą historię moim rodzicom i widziałam na ich twarzach dumę z tego co zrobiłam. Tato nadał mi tytuł obrończyni przyrody :-D

Awatar użytkownika
beatina
Posty: 39
Rejestracja: czw kwie 01, 2010 10:38
Ptaki które hoduję: łąkówki wspaniałe, kanarki, amadyny wspaniałe
Lokalizacja: Warszawa

#4

Post autor: beatina » ndz sie 15, 2010 22:56

Bo Ci sie nalezy kochana!!! Dostaniesz order z pior co najmniej :)
Pozdrawiam,
Beata
============================

ewahejduk
Posty: 109
Rejestracja: czw sie 12, 2010 17:35
Ptaki które hoduję: nierozłączki
Lokalizacja: Jarocin

#5

Post autor: ewahejduk » ndz sie 15, 2010 22:59

tak jak moje potworki zaczną się pierzyć to będę miała cały pokój orderów, które będę goniła z odkurzaczem :evil:

Awatar użytkownika
beatina
Posty: 39
Rejestracja: czw kwie 01, 2010 10:38
Ptaki które hoduję: łąkówki wspaniałe, kanarki, amadyny wspaniałe
Lokalizacja: Warszawa

#6

Post autor: beatina » ndz sie 15, 2010 23:02

Owszem :-) i powinnas byc z tego co najmniej dumna :-D
Pozdrawiam,
Beata
============================

Awatar użytkownika
Krysia-
-#Administrator
-#Administrator
Posty: 1620
Rejestracja: sob wrz 16, 2006 16:06
Ptaki które hoduję: Haszunia i jego heterę
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

#7

Post autor: Krysia- » pn sie 16, 2010 07:26

ewahejduk pisze:....... że niczym magnes przyciągam do siebie takie nieszczęśliwe ptaszki..........

Oby więcej takich szalonych i upartych ,,magnesów" było w tym naszym dziwnym kraju ..... :mrgreen: I przyroda miałaby się lepiej, i wiecej stworzeń by żyło, i ........
Niby nic, niby tylko jedna mała jaskółka ...... ale o jedną małą ptaszynę więcej w środowisku. Naprawdę wielkie dzięki za to co zrobiłaś nie bacząc nawet na ściągnięcie odpowiednich służb :-D , które mam nadzieję, że nie obarczą Cię kosztami za nietypową interwencję .

pysia34

#8

Post autor: pysia34 » pn sie 16, 2010 07:37

kosztami jak kosztami, ale pewnie nieźle się skukali w główkę :-) że dla jednego ptaszka takie wariactwo :-)
cieszę się że ta jaskółeczka miała szczęście na Ciebie Ewo trafić :-)

ewahejduk
Posty: 109
Rejestracja: czw sie 12, 2010 17:35
Ptaki które hoduję: nierozłączki
Lokalizacja: Jarocin

#9

Post autor: ewahejduk » pn sie 16, 2010 14:35

Kosztami mnie nie obciążą, bo ja ich jako tako nie wzywałam. Dzwoniłam z zapytaniem, czy coś się da zrobić. Oni sami podjęli decyzję o tym żeby przyjechać.
Nie raczej nikt się nie stukał w głowę ci faceci naprawdę wszyscy bardzo chcieli pomóc, widać było ze żal im ptaszyny. Byłam bardzo miło zaskoczona tym że jednak byli chętni by mi pomóc.
Ale też trochę mnie uderzyło to ze na pewno wielu ludzi ją widziało bo to było 100m od rynku na głównej naprawdę ruchliwej ulicy mojego miasta i nikt nic nie zrobił . Każdy pewnie sobie pomyślał o biedny ptaszek przyjdzie mu tu zdechnąć... Nienawidzę takiego czegoś biernego współczucia niczym nie popartego to jest wprost obrzydliwe wygodnictwo. Cieszę się że jestem właśnie taka a nie inna i mam nadzieję ze moje dzieci będą takie same. Dokładnie pamiętają w którym miejscu znaleźliśmy jakiego ptaszka którym pomagaliśmy i wiedzą co z takim trzeba zrobić mimo ze to są naprawdę jeszcze małe dzieci. Jestem z nich dumna ;-)

ewahejduk
Posty: 109
Rejestracja: czw sie 12, 2010 17:35
Ptaki które hoduję: nierozłączki
Lokalizacja: Jarocin

#10

Post autor: ewahejduk » ndz sie 22, 2010 00:27


Carisa
Posty: 3
Rejestracja: czw mar 11, 2010 20:36
Ptaki które hoduję: Aleksandretta obrożna
Lokalizacja: Zgorzelec

#11

Post autor: Carisa » ndz sie 22, 2010 01:46

Biedna jaskółeczka :cry:
Dobrze że tak potoczyły się jej losy, a fakt że ludzie idąc drogą i widząc cierpiące zwierze sa tak bezduszni mnie przeraża.
Dobrze że na świecie są jeszcze ludzie którzy potrafią poruszyć niebo i ziemie żeby ocalić życie małego stworzonka na które inni tylko spojrzą bez zainteresowania.

Kilka miesięcy temu moje koleżanki ze szkoły znalazły również mała jaskółkę która wypadła z gniazda trzymały ją 2 godziny karmiąc mrówkami na przerwie ale po szkole jedna zabrała do domu wykarmiła napoiła i wypuściła :-> Po 2 dniach ta jaskółka nawet się już jej nie bała siedziała na ręce i chodziła po pokoju.

A rok temu w tym samym miejscu znalazłyśmy równiesz ptaszka (nie wiem jaki to był niestety już nie pamiętam) ale nie wziełyśmy go ze sobą nalekcje, wiesc rozeszla sie po szkole. Pewna dziewczyna zabrala go do domu chociaż jej mówiłyśmy nie poszła do weterynaza a ptak naprwde było dorze widać że miał złamane skrzydlo i niestety po kilku dniach nie było go juz na tym swiecie. :-(

ewahejduk
Posty: 109
Rejestracja: czw sie 12, 2010 17:35
Ptaki które hoduję: nierozłączki
Lokalizacja: Jarocin

#12

Post autor: ewahejduk » pn sie 23, 2010 15:55

Zabiera się do domu tylko bardzo małe pisklęta których nie idzie wsadzić do gniazda lub chore ptaki, oraz takie, którym pozostanie w miejscu znalezienia grozi utratą życia. Inne - większe nieloty należy posadzić jak najwyżej na gałęzi niedaleko miejsca znalezienia. Te które zabierzemy ze sobą trzeba odkarmić lub odstawić do najbliższego azylu dla dzikich ptaków. Chore oczywiście biegusiem do weterynarza. Dziwię się tej twojej koleżance że skoro podjęła się wziąć do domu chorego ptaka nie zamierzała mu udzielić pomocy. A jakby ona złamała nogę to ciekawe jak szybko by się znalazła u lekarza..... Ptaki boli tak samo jak ludzi, tylko że one zawsze cierpią w milczeniu.... Ale twoja wrażliwość dobrze o tobie świadczy :-D

ODPOWIEDZ

Wróć do „-opowieści-historie-Mity i Fakty-”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość