Problem doboru drugiej do pary
: czw sty 25, 2007 00:03
Witam - będzie przydługo.
Mamy (z żoną) Aleksandrettę obrożną (zielona) samca 2-letniego, od roku jest u nas. Kubuś jest bardzo głośny i często nie daje nam spokoju - trochę w tym naszej winy, bo po kilku zawołaniacvh idziemy do niego i sprawdzamy co chce. Rozróżniamy już wołania o smakołyki od domagania się o miskę do kąpieli a i Kuba kojarzy dźwięki z przedmiotami i czynnościami i jak ma ochotę na jabłko to nie ruszy się na słowo "orzeszek" a jak chce się kąpać to na słowo "kąpiel" potrafi przylecieć i wskoczyć do miski zanim ją postawimy.
Lata co całym mieszkaniu (prawie - z wyjątkitm sypialni bo dorwał się do żarówek z cienkim czubkiem i jeden czubek odgryzł - na szczęście go nie zjadł, ale nie chcemy dawać mu więcej okazji). Ale nie zachowuje się "naturalnie" czyli nie woła tylko rano i wieczorem ale przez cały dzień - z kilkuminutowymi przerwami. Następny problem wynikł ze spotkania Kuby z lustrem - siedział (uczepił się dużego lustra w przedpokoju) przez dłuższy czas spokojnie, więc daliśmy mu małe lusterko do klatki i drążek przed dużym. To był błąd, bo choć przestał nas wołać przez cały dzień to za to zaczął "straszyć" tego za lustrem (stroszył piórka na głowie, mrużył oczy, gdakał i pojękiwał), ale jak zaczął atakować swoje odbicie zrozumieliśmy, że to błąd (nie mógł zrozumieć, czemu ten "drugi" się nie wycofuje ani nie atakuje - mogło mu się pomieszać od tego w łepetynie (całkiem mądrej zresztą) - usunęliśmy lusterko z klatki a duże zasłonięte jast szmatą (przypiętę spinaczami do suszenia bielizny - Kuba sprawdził co i jak i ściąga spinacze i dostaje się do lustra - ale to rzadko).
Mieliśmy nadzieję, że jak dostanie "papuzie" towarzystwo to zachowanie wróci mu do normy a i dwa ptaki zajmą się bardziej sobą i dadzą nam trochę "luzu". I tu pojawił się głóny problem - może ktoś mi doradzi jak go rozwiązać:
Kupiliśmy samiczkę Lutino (żółtą) 3-letnią. Jest u nas od 3 miesięcy. Niestety udało jej się po tygodniu wydostać z klatki (szczelina przy pojemniku z jedzeniem - nie mam pojęcia jak zdołała się przecisnąć), więc nie jest jeszcze oswojona - pozwala mi się zbliżyć na pół metra a żonie (jest przez większość czasu w domu) na 20-30 cm ale smakołyka z ręki nie weźmie - ucieka.
Niestety Kubuś nie zaakceptował nowej towarzyszki. Przegania ją po całym pokoju (ona jeszcze nie odważyła się polecieć dalej poza pokój), potrafi usiąść na jej klatce żeby nie dopuścić jej do jedzenia, jak on siedzi na stojaku a ona na dole stojaka je z miseczki to Kuba ją przegania. Ona jest widocznie wychowana w większym towarzystwie bo próbuje się z Kubą zaprzyjaźnić, podlatyuje do niego, siada na tym samym karniszu co on (a on stroszy pióra na głowie, wystawia dziób do przodu i atakuje ją) , naśladuje jego zachowania (zabawy zabawkami, kąpiele). Jest już przyzwyczajona do obecności Kuby więc jak on poleci do kuchni na smakołyki to ona siada na górze drzwi i woła go (ale nie odważy się jeszcze polecieć poza pokój) - a Kubuś nie reaguje na jej wołanie.
Proszę o poradę - czy jest szansa, że oba ptaszki się dogadają (bardzo bym chciał0 i jak to osiągnąć - może ktoś zna jakieś metody których ja nie znam ???
Chcielibyśmy "polubownie" rozwiązać ten problem - przywiązaliśmy się już do Kubusia i on do nas, a nowa samiczka też nie jest nam obojętna (poprzednio mieliśmy Nimfę która odeszła po roku - podobno jakiś wirus, ale nadal jest w naszej pamięci - i niech nikt nam nie mówi o "ptasim rozumie" - ten mały ptaszek cieszył się na mój widok i wiedział, że to ja dzwonię na domofonie albo otwieram drzwi - przylatywał od razu do mnie i siadał na ramieniu albo na głowie, chodził ze mną po całym mieszkaniu, zaglądał do szaf (trzeba go było zapewniać, że może iść - patrzył pytająco, pogaworzył coś w swoim języku i wchodził do środka - ale musiałem, cały czas coś do niego mówić i utrzymywać kontakt a jak tracił mnie z oczu to natychmiast wychodził i wołał mnie, Jak grzebałem w elektronice (w CD) to wchodził do środka i obgryzał kable), więc nie chcielibyśmy oddawać jej (dla niej byłby to może mniejszy stres bo jeszcze się nie oswoiła i tylko nas toleruje) a też nie ma pewności, że Kuba zaakceptuje inną towarzyszkę - on jest panem terenu i ni chce go dzielić z innymi. Może zmieni podejście jak dojrzeje (za jzkiś rok), ale nie mamy pewności - chyba uznał nas za swoje stado, więc musimy jakoś (i tu putanie - jak ???) przekonać go, że nowa samiczka też do tego stada należy - może trzebna ją szybko oswoić żeby Kuba widział, że my ją akceptujemy (i ona nas)....
Będę wdzięczny za wszelkie sugestie.
Jeżelim ktoś uzna, że jego rady nie wniosą nic nowego na Forum to proszę o kontakt prywatny:
a.stelmach@neostrada.pl
Mamy (z żoną) Aleksandrettę obrożną (zielona) samca 2-letniego, od roku jest u nas. Kubuś jest bardzo głośny i często nie daje nam spokoju - trochę w tym naszej winy, bo po kilku zawołaniacvh idziemy do niego i sprawdzamy co chce. Rozróżniamy już wołania o smakołyki od domagania się o miskę do kąpieli a i Kuba kojarzy dźwięki z przedmiotami i czynnościami i jak ma ochotę na jabłko to nie ruszy się na słowo "orzeszek" a jak chce się kąpać to na słowo "kąpiel" potrafi przylecieć i wskoczyć do miski zanim ją postawimy.
Lata co całym mieszkaniu (prawie - z wyjątkitm sypialni bo dorwał się do żarówek z cienkim czubkiem i jeden czubek odgryzł - na szczęście go nie zjadł, ale nie chcemy dawać mu więcej okazji). Ale nie zachowuje się "naturalnie" czyli nie woła tylko rano i wieczorem ale przez cały dzień - z kilkuminutowymi przerwami. Następny problem wynikł ze spotkania Kuby z lustrem - siedział (uczepił się dużego lustra w przedpokoju) przez dłuższy czas spokojnie, więc daliśmy mu małe lusterko do klatki i drążek przed dużym. To był błąd, bo choć przestał nas wołać przez cały dzień to za to zaczął "straszyć" tego za lustrem (stroszył piórka na głowie, mrużył oczy, gdakał i pojękiwał), ale jak zaczął atakować swoje odbicie zrozumieliśmy, że to błąd (nie mógł zrozumieć, czemu ten "drugi" się nie wycofuje ani nie atakuje - mogło mu się pomieszać od tego w łepetynie (całkiem mądrej zresztą) - usunęliśmy lusterko z klatki a duże zasłonięte jast szmatą (przypiętę spinaczami do suszenia bielizny - Kuba sprawdził co i jak i ściąga spinacze i dostaje się do lustra - ale to rzadko).
Mieliśmy nadzieję, że jak dostanie "papuzie" towarzystwo to zachowanie wróci mu do normy a i dwa ptaki zajmą się bardziej sobą i dadzą nam trochę "luzu". I tu pojawił się głóny problem - może ktoś mi doradzi jak go rozwiązać:
Kupiliśmy samiczkę Lutino (żółtą) 3-letnią. Jest u nas od 3 miesięcy. Niestety udało jej się po tygodniu wydostać z klatki (szczelina przy pojemniku z jedzeniem - nie mam pojęcia jak zdołała się przecisnąć), więc nie jest jeszcze oswojona - pozwala mi się zbliżyć na pół metra a żonie (jest przez większość czasu w domu) na 20-30 cm ale smakołyka z ręki nie weźmie - ucieka.
Niestety Kubuś nie zaakceptował nowej towarzyszki. Przegania ją po całym pokoju (ona jeszcze nie odważyła się polecieć dalej poza pokój), potrafi usiąść na jej klatce żeby nie dopuścić jej do jedzenia, jak on siedzi na stojaku a ona na dole stojaka je z miseczki to Kuba ją przegania. Ona jest widocznie wychowana w większym towarzystwie bo próbuje się z Kubą zaprzyjaźnić, podlatyuje do niego, siada na tym samym karniszu co on (a on stroszy pióra na głowie, wystawia dziób do przodu i atakuje ją) , naśladuje jego zachowania (zabawy zabawkami, kąpiele). Jest już przyzwyczajona do obecności Kuby więc jak on poleci do kuchni na smakołyki to ona siada na górze drzwi i woła go (ale nie odważy się jeszcze polecieć poza pokój) - a Kubuś nie reaguje na jej wołanie.
Proszę o poradę - czy jest szansa, że oba ptaszki się dogadają (bardzo bym chciał0 i jak to osiągnąć - może ktoś zna jakieś metody których ja nie znam ???
Chcielibyśmy "polubownie" rozwiązać ten problem - przywiązaliśmy się już do Kubusia i on do nas, a nowa samiczka też nie jest nam obojętna (poprzednio mieliśmy Nimfę która odeszła po roku - podobno jakiś wirus, ale nadal jest w naszej pamięci - i niech nikt nam nie mówi o "ptasim rozumie" - ten mały ptaszek cieszył się na mój widok i wiedział, że to ja dzwonię na domofonie albo otwieram drzwi - przylatywał od razu do mnie i siadał na ramieniu albo na głowie, chodził ze mną po całym mieszkaniu, zaglądał do szaf (trzeba go było zapewniać, że może iść - patrzył pytająco, pogaworzył coś w swoim języku i wchodził do środka - ale musiałem, cały czas coś do niego mówić i utrzymywać kontakt a jak tracił mnie z oczu to natychmiast wychodził i wołał mnie, Jak grzebałem w elektronice (w CD) to wchodził do środka i obgryzał kable), więc nie chcielibyśmy oddawać jej (dla niej byłby to może mniejszy stres bo jeszcze się nie oswoiła i tylko nas toleruje) a też nie ma pewności, że Kuba zaakceptuje inną towarzyszkę - on jest panem terenu i ni chce go dzielić z innymi. Może zmieni podejście jak dojrzeje (za jzkiś rok), ale nie mamy pewności - chyba uznał nas za swoje stado, więc musimy jakoś (i tu putanie - jak ???) przekonać go, że nowa samiczka też do tego stada należy - może trzebna ją szybko oswoić żeby Kuba widział, że my ją akceptujemy (i ona nas)....
Będę wdzięczny za wszelkie sugestie.
Jeżelim ktoś uzna, że jego rady nie wniosą nic nowego na Forum to proszę o kontakt prywatny:
a.stelmach@neostrada.pl