Witam, Violetta koniecznie musisz wycierać dzioba czy piórka jak się ubrudzą bo tak jak każdy inny pokarm zostawisz i zacznie w nich tętnić inne życie...
Ja natomiast też miałam kiedyś aleksandrette, która miała być niby kiedyś ręcznie karmiona. Trudno było ją przyzwyczajać. Szybko zaczęła wchodzić na rękę, ale równie szybko dziobać i terroryzować domowników.
Natomiast mogę się pochwalić Dolarem. Został ręcznie wykarmiony przeze mnie (samica przestała go dokarmiać w 3 tyg). Jako pisklak, gdy tylko słyszał mój głos nawoływał mnie charakterystycznym piskiem, co zresztą zostało mu do dziś. Daje buziaki, najchętniej siedzi z domownikami: na kolanach, na ramieniu, na głowie - wszędzie tam gdzie my. Ostatnio (co jest dziwne) spał na plecach obok mnie na poduszce, gdy się obudziłam. Jak gdyby próbował mnie naśladować. Podczas posiłków próbuje wyjadać z talerza czy ze szklanki. Ma bardzo dużą klatkę, ale woli siedzieć poza nią. Ciągle chce, żeby się z nim bawić. W ogóle nie gryzie, jest pieszczochem niesamowitym. Można go głaskać nawet pod skrzydłami. Nie znaczy to wszytko, że traktujemy go jak zabawkę. Dostaje mnóstwo uwagi, ale nigdy nic na siłę. Najtrudniej było na początku, gdy został zabrany od matki. Wtedy warczał na nas. Na szczęście szybko mu to przeszło. Inną rzeczą są podróże. Bardzo lubi jazdę autem, przynajmniej tak sądzę bo wtedy zawsze pięknie śpiewa. Najlepszą zabawą jest dla niego niszczenie czy obgryzanie przedmiotów, których wie, że nie wolno. I gdy już jestem blisko, by mu to zabrać to ucieka w drugą stronę ze zdobyczą. Nie żeby odlatywał, wtedy po prostu biegnie, a przecież wie, że i tak go dogonię. Taki jego sposób na to, żeby się nim zająć

Myślę, że Twój paput potrzebuje czasu i cierpliwości. Sam pewnie w końcu załapie, że tu ma dom i osoby, które go karmią itd. Powodzenia :)