Odrzucone pisklę - ręczne karmienie
: pt paź 07, 2022 17:51
Dzień dobry,
parka moich nierozłączek ma trzy młode. Problem w tym, że nie dokarmiały już od wyklucia najmłodszego pisklęcia. To pierwsze lęgi tej parki i to moje pierwsze nierozłączki. Pierwsze młode wykarmiają wzorowo. Drugie nieco gorzej. Słabiej rosło. Trzecie z kolei, najmłodsze, od początku było słabo karmione. Podczas inspekcji budki zauważyłem, że najmłodsze pisklę jest deptane przez starsze rodzeństwo, ciągle się przewraca i nie ma siły dopchać się do rodziców. Drugie pisklę też było mniej karmione w stosunku do pierwszego, którego rodzice faworyzują.
Postanowiłem codziennie na kilka godzin odseparować od rodziców najstarszego, u którego już rosną piórka. Wtedy faktycznie zajęli się bardziej średnim, natomiast najmłodsze nakarmili raz - następnego dnia już w ogóle. Najstarsze pisklę wkładałem im do budki na noc, a wyciągałem w południe. Zrobiłem też test - wstawiłem najstarszego pisklaka w koszyczku do klatki. Zrobiłem tak kilka razy. Okazało się, że samica w ogóle NIE POTRAFI KARMIĆ młodych. To samiec robi co chwilę obchody po ziarnach, do prosa, sepii i owoców, i daje młodym. Z kolei podczas przeglądów budki średnie i najmłodsze młode zawsze pchały się pod matkę, żeby je wygrzała i nakarmiła, ale... jak się okazało, ona karmić nie potrafi i robi to cały czas samiec. Dlatego średnie i najmłodsze pisklę miały najgorszą sposobność dopchać się spod matki do samca, który faktycznie karmił. Dodatkowo od początku, już od zniesienia jaj, samiec cały czas karmił samicę, swobodnie wchodził do budki i faktycznie cały czas do niej wchodzi. W nocy śpi z całą rodzinką w środku.
Postanowiłem uratować najmłodsze pisklę. I wyjąłem z budki na prawie cały dzień dwa starsze. Rodzice jednak młodego nie karmili. Leżał bezładnie. Był na tyle niedożywione, że odpowiadał rodzicom bardzo cicho, leżał na boku, miał całkiem puste wole i bardzo słabo ruszał dzióbkiem. Zdecydowałem nie czekać i ratować je. Odseparowałem od rodziców, kupiłem karmę dla małych papug najszybciej jak się da. Zgodnie ze wskazówkami co do ręcznego karmienia porządnie rozdrabniam w maszynce tą karmę na proszek, mieszam z ciepłą, przegotowana wodą i podaję strzykawką co trzy godziny małemu. Pierwszego dnia mały miał bardzo słaby odruch upominania się o jedzenie. Powoli jednak wlewałem, ssał, wole wypełniły się do ponad połowy objętości. Kolejne razy były już coraz lepsze, mały odżył, Karmię go co 3 godziny (w nocy też). Zaczął piszczeć, otwierać mocniej dzióbek - wręcz już rzuca się na jedzenie, a po jedzeniu spokojnie śpi. Zrobiłem mu koszyczek z ciepłymi kocykami, zamknąłem spineczkami materiał tak, że zrobił się daszek z małymi szparami na dopływ powietrza. W środku jest cały czas ok. 30 stopni (termometr w koszyczku). Staram się co jakiś czas delikatnie chuchać do środka, żeby podnieść wilgotność. W mieszkaniu nie grzeję, żeby nie obniżać wilgotności.
I teraz moje pytanie, co dalej robić? Karmić jak karmiłem - mały faktycznie przez te trzy dni przybrał na wadze, urósł, bardziej opierzył, wróciły mu odruchy i kwili. Karmie go zmieloną na proch mieszanką GOLD PATEE ORLUX z Versele Laga. To jedyny pokarm, który na szybko zdobyłem w okolicznych zoologicznych. Obecnie zamówiłem specjalistyczną karmę do ręcznego karmienia też z Versele Laga, bo tą muszę całkiem zmielić w młynku automatycznym, żeby nie było żadnych grudek. No i mały je, udaje mi się go karmić, je coraz więcej, wole wypełniam zawsze do ok. 2/3 - zawsze kończę karmić, jak młode już nie chce ssać.
Chciałbym spróbować jednak wstawić małego do rodziców, najpierw w koszyczku, bo zauważyłem, że zaczęły, zwłaszcza samiec, reagować, kiedy mały mi kwili na rękach. Wcześniej nie reagowały na niego w ogóle, mimo że kwilił, ale dużo ciszej. Problem w tym, że nie wiem, czy teraz mu to nie zaszkodzi, jak na powrót będzie go karmił samiec (o ile w ogóle będzie). No i pytanie, jak dalej karmić małego, jeśli przyjdzie mi go dokarmiać już do końca? Czy coś dosypywać do karmy? Np. zmieloną sepię na kości?
Mały wykluł się gdzieś koło 20 września. Zatrzymał się jednak przez niedożywienie w rozwoju. Teraz ma wygląd pisklaka ok. 11 dniowego. Otwiera delikatnie oczka. Przez te trzy dni urósł mu kuperek, nogi, bardzo się zaróżowił, mocniej kwili, nóżki mu urosły, palce i pazurki ma proste, skrzydełka trochę w tyle z rozmiarem. Z oznak niedożywienia w budowie na ten moment to trochę większa woskówka, lekko wysklepiona czaszka (jest lekka poprawa). Nóżki troszkę się rozjeżdżają, ale stabilizuję go w koszyczku, żeby były prostopadle.
Dziękuję za pomoc.
parka moich nierozłączek ma trzy młode. Problem w tym, że nie dokarmiały już od wyklucia najmłodszego pisklęcia. To pierwsze lęgi tej parki i to moje pierwsze nierozłączki. Pierwsze młode wykarmiają wzorowo. Drugie nieco gorzej. Słabiej rosło. Trzecie z kolei, najmłodsze, od początku było słabo karmione. Podczas inspekcji budki zauważyłem, że najmłodsze pisklę jest deptane przez starsze rodzeństwo, ciągle się przewraca i nie ma siły dopchać się do rodziców. Drugie pisklę też było mniej karmione w stosunku do pierwszego, którego rodzice faworyzują.
Postanowiłem codziennie na kilka godzin odseparować od rodziców najstarszego, u którego już rosną piórka. Wtedy faktycznie zajęli się bardziej średnim, natomiast najmłodsze nakarmili raz - następnego dnia już w ogóle. Najstarsze pisklę wkładałem im do budki na noc, a wyciągałem w południe. Zrobiłem też test - wstawiłem najstarszego pisklaka w koszyczku do klatki. Zrobiłem tak kilka razy. Okazało się, że samica w ogóle NIE POTRAFI KARMIĆ młodych. To samiec robi co chwilę obchody po ziarnach, do prosa, sepii i owoców, i daje młodym. Z kolei podczas przeglądów budki średnie i najmłodsze młode zawsze pchały się pod matkę, żeby je wygrzała i nakarmiła, ale... jak się okazało, ona karmić nie potrafi i robi to cały czas samiec. Dlatego średnie i najmłodsze pisklę miały najgorszą sposobność dopchać się spod matki do samca, który faktycznie karmił. Dodatkowo od początku, już od zniesienia jaj, samiec cały czas karmił samicę, swobodnie wchodził do budki i faktycznie cały czas do niej wchodzi. W nocy śpi z całą rodzinką w środku.
Postanowiłem uratować najmłodsze pisklę. I wyjąłem z budki na prawie cały dzień dwa starsze. Rodzice jednak młodego nie karmili. Leżał bezładnie. Był na tyle niedożywione, że odpowiadał rodzicom bardzo cicho, leżał na boku, miał całkiem puste wole i bardzo słabo ruszał dzióbkiem. Zdecydowałem nie czekać i ratować je. Odseparowałem od rodziców, kupiłem karmę dla małych papug najszybciej jak się da. Zgodnie ze wskazówkami co do ręcznego karmienia porządnie rozdrabniam w maszynce tą karmę na proszek, mieszam z ciepłą, przegotowana wodą i podaję strzykawką co trzy godziny małemu. Pierwszego dnia mały miał bardzo słaby odruch upominania się o jedzenie. Powoli jednak wlewałem, ssał, wole wypełniły się do ponad połowy objętości. Kolejne razy były już coraz lepsze, mały odżył, Karmię go co 3 godziny (w nocy też). Zaczął piszczeć, otwierać mocniej dzióbek - wręcz już rzuca się na jedzenie, a po jedzeniu spokojnie śpi. Zrobiłem mu koszyczek z ciepłymi kocykami, zamknąłem spineczkami materiał tak, że zrobił się daszek z małymi szparami na dopływ powietrza. W środku jest cały czas ok. 30 stopni (termometr w koszyczku). Staram się co jakiś czas delikatnie chuchać do środka, żeby podnieść wilgotność. W mieszkaniu nie grzeję, żeby nie obniżać wilgotności.
I teraz moje pytanie, co dalej robić? Karmić jak karmiłem - mały faktycznie przez te trzy dni przybrał na wadze, urósł, bardziej opierzył, wróciły mu odruchy i kwili. Karmie go zmieloną na proch mieszanką GOLD PATEE ORLUX z Versele Laga. To jedyny pokarm, który na szybko zdobyłem w okolicznych zoologicznych. Obecnie zamówiłem specjalistyczną karmę do ręcznego karmienia też z Versele Laga, bo tą muszę całkiem zmielić w młynku automatycznym, żeby nie było żadnych grudek. No i mały je, udaje mi się go karmić, je coraz więcej, wole wypełniam zawsze do ok. 2/3 - zawsze kończę karmić, jak młode już nie chce ssać.
Chciałbym spróbować jednak wstawić małego do rodziców, najpierw w koszyczku, bo zauważyłem, że zaczęły, zwłaszcza samiec, reagować, kiedy mały mi kwili na rękach. Wcześniej nie reagowały na niego w ogóle, mimo że kwilił, ale dużo ciszej. Problem w tym, że nie wiem, czy teraz mu to nie zaszkodzi, jak na powrót będzie go karmił samiec (o ile w ogóle będzie). No i pytanie, jak dalej karmić małego, jeśli przyjdzie mi go dokarmiać już do końca? Czy coś dosypywać do karmy? Np. zmieloną sepię na kości?
Mały wykluł się gdzieś koło 20 września. Zatrzymał się jednak przez niedożywienie w rozwoju. Teraz ma wygląd pisklaka ok. 11 dniowego. Otwiera delikatnie oczka. Przez te trzy dni urósł mu kuperek, nogi, bardzo się zaróżowił, mocniej kwili, nóżki mu urosły, palce i pazurki ma proste, skrzydełka trochę w tyle z rozmiarem. Z oznak niedożywienia w budowie na ten moment to trochę większa woskówka, lekko wysklepiona czaszka (jest lekka poprawa). Nóżki troszkę się rozjeżdżają, ale stabilizuję go w koszyczku, żeby były prostopadle.
Dziękuję za pomoc.