pysia34, ja zupełnie nie wiem o co Ci chodzi. Pięknie napisała Dina - nie chodzi o kupienie taniego ptaka, tylko URATOWANIE tego, bo jest w bardzo złych warunkach. Nawet kosztem ceny i tego, że CHCĘ się zapożyczyć. Czy tym razem wyraziłam się jasno?
Czy doczytałaś, że całymi dniami od 5 lat siedzi w klatce? Że ma podcięte lotki, żeby nie latać ani nie uciekać, jak go jednak na chwilę wypuszczą? Że się skubie, bo jest zwyczajnie nieszczęśliwe?
A nie pomyślałaś, czemu Robi ma takie, a nie inne zdanie? Była u mnie i wie jakie mam warunki i że będę umiała pomóc kolejnej papudze nie krzywdząc pozostałych. Gdybym była nieodpowiedzialna, to nie zostawiłaby u mnie swojej najukochańszej Belli.
I powtarzam po raz kolejny - dość długo miałam 3 papugi i świetnie sobie radziłam i nadal radzę - teraz nie będę miała 4, tylko znów 3, bo Bella wraca do swojego domku.
A czemu w ogóle myślisz, że papugi są u mnie nieszczęśliwe? Zapraszam Cię do siebie - przyjedź i sama się przekonaj.
Zadam Ci jeszcze jedno pytanie. Dla mnie papugi są jak dzieci (jakkolwiek to brzmi). W tej chwili mogę mieć problemy z zajściem w ciążę, donoszeniem dziecka, a o urodzeniu już nie wspomnę. Nie wypowiadałam się na ten temat, bo to moja prywatna sprawa, ale skoro ciągle mam słuchać, że sobie nie dam rady, bo mąż i dzieci, to odpowiadam: prawdopodobnie nie będę mogła mieć swoich dzieci. I nie wnikajmy w szczegóły. Narzeczony jest i też kocha paputy i nie denerwuje się, że całuję na dobranoc najpierw je, a dopiero potem jego. Że rano robię najpierw im śniadanie, a nie jemu. Że przygotowuję im kąpiel, a jemu nie... I tak dalej, i tak dalej...
Chciałam jeszcze dodać, że doskonale wiem co oznaczają dzieci i obowiązki nad nimi, bo mam 3 letnie doświadczenie w opiece nad dziećmi do 3 roku życia - kwalifikacje też, bo pracowałam u 3 rodzin. Jedna miała bliźniaki, inna córeczkę (opiekowałam się nią najdłużej, od najwcześniejszych miesięcy aż poszła do przedszkola) i raz w tygodniu opiekowałam się 2-letnim chłopcem z autyzmem

także do momentu pójścia do przedszkola.
Po prostu nie oceniałabym tak szybko osób, których się w ogóle nie zna.
A na koniec dodam, że w zeszłym roku byłam na zootechnice, ale od października wybieram się (zaocznie) na biologię, bo mogę wybrać specjalizację ornitolog. Czy teraz rozumiesz, że to moja pasja?
Gdybym czuła, że nie dam sobie rady, to nie bawiłabym się w takie "atrakcje", uwierz mi.
EDIT:
Czy naprawdę uważasz, że "jedna najukochańsza papużka" może być tak NAPRAWDĘ szczęśliwa? Być może, ale kto ma możliwości, żeby spędzać z nią po 24h na dobę? Bo chyba tylko wtedy by była. A mnie, nawet jak nie ma te 2 czy 4 godziny dziennie, to jest moja mama, która też jest w ptakach zakochana, a jeśli jej nie ma (to już uprzedzając pytanie), to chociaż między sobą gadają, obserwują i się zwyczajnie nie nudzą.