Trzeba zawsze liczyć sie z tym że nawet jeżeli nie chcemy lęgów i skompletujemy np. stado wielogatunkowe, które w pewnym okresie będzie zachowywało sie oki, to nastapi moment że odezwa sie hormonki nastąpi zachowanie lęgowe. I tu juz moga byc problemy gdyż różne gatunki sa różne i różne sie w tym okresie(burza hormonów) zachowują. Oczywiście można wtedy takie osobniki z gatunków próbować oddzielać , pilnowac tego , ale chyba nie o to chodzi a chodzi o to żeby stado takie było razem długi czas i nawet jak są lęgi to aby bylo oki. W gre więc wchodzić będzie przeważnie stado jednogatunkowe . Z takich pierwszych , mysli to przychodzą mi takie papugi stadne: faliste , nimfy, faliste z nimfami(choć tu czasami ryzyko bo faliste czasami czepiaja sie nimf a i same między soba też), mnichy, wiem że i nandaje tez hodowano w grupach. Czytałem o takiej hodowli aleksandrett chińskich gdzie świetnie odchowywały sie młode. Na pewno jest wiele innych doświadczeń np; widziałem w Warszawie w zoo wielkie stado patagonek razem w wolierze w lecie więc może i one. Być może jest i wiele innych jeszcze .Pozdrawiamlobo pisze:Nie, te wieksze woliery to są dla moich kaczek.
Dla papug mam tylko tą 5x9.
Jakie , więc gatunki wchodziły by w gre przy kompletowaniu stada, a może raczej stado monogatunkowe.
Hodowla półswobodna.
Moderatorzy: wojtek, GoldAngelo, Boguśka, Grzegorz, misia458, Krysia-, WOJTEKZ
Jeszcze coś mi się przypomniało z własnej praktyki. Jednego roku miałem w dużej wolierze na lęgach 1 pare nimf i 1 parę szkarlatek królewskich, więc np taki wariant jak stado nimf i coś z wiekszych łagodnych papug (1 para na pewno)jak np. szkarłatka królewska tez moim zdaniem sie sprawdzi.Pozdrawiam
- wanted
- Zbanowany
- Posty: 105
- Rejestracja: czw paź 19, 2006 19:33
- Ptaki które hoduję:
- Lokalizacja: Nowa Wieś Lęborska
- Kontakt:
Ja mam w jednej wolierze alexsandretty śliwogłowe z rozellami i ptaki żyją bez problemów, jak i w drugiej rozelle i świergoty-także nie ma tu większych zakłóceń. W kolejnej wolierze mam rozelle i barabandy, ptaki odchowują potomstwo bezproblemowo.
Wszędzie jest ważne by ptaki miały przestrzeń i sporą ilośc miejsc do gniazdowania.
Wszędzie jest ważne by ptaki miały przestrzeń i sporą ilośc miejsc do gniazdowania.
Z tym jak pisze wanted to ja też się spotykam bezpośrednio(czyli że widziałem). Nawet w 1 pomieszczeniu rozelle ,świergotki, nimfy i falki(tak jest u jednego znajomego). U innego też ma rozelle i świergotki razem ale mówił że szczególnie świergotki potrafią być bardzo cięte. Inny ma razem rozelle , księżniczki walii, nimfy, faliste. Czytałem tez że ktoś hoduje razem aleksandretty obrożne z nierozłączkami.Różnie może być . Generalnie nie poleca się tak hodować, ale to też zależy od innych czynników, gdzie wielkość pomieszczenia jest kluczowa. Pewnie że można próbować. Pozdrawiam Ps. A tak w ogóle to zeszliśmy z głównego tematu 

- mbk
- Posty: 118
- Rejestracja: wt paź 24, 2006 11:45
- Ptaki które hoduję: papugi
- Lokalizacja: pod Wrocławiem
Ja proponowałbym wolierę wielogatunkową i to starać się (choć nie konieczni) zachować zasadę 1 gatunek 1 para.
Mam 3 woliery:
1) 2 pary nimf, 1 parkę kóz, 1 parkę łąkówek modrobrewnych, 1 katarzynka, 1 lilianka,
2) 1 pary nimf, 1 para kóz, 1 para rozelli żółtolicej, 1 para wróbliczek,
3) 2 pary nimf, 1 para lilianek, 1 samiczka świergotki.
Wydaje mi się, że gdyby było kilka par nimf w jednej wolierze, to w okresie legu doszło by do walk między nimi.
Ja trzymam tylko nierozłączki (7 par) w wolierze jednogatunkowej.
Mam 3 woliery:
1) 2 pary nimf, 1 parkę kóz, 1 parkę łąkówek modrobrewnych, 1 katarzynka, 1 lilianka,
2) 1 pary nimf, 1 para kóz, 1 para rozelli żółtolicej, 1 para wróbliczek,
3) 2 pary nimf, 1 para lilianek, 1 samiczka świergotki.
Wydaje mi się, że gdyby było kilka par nimf w jednej wolierze, to w okresie legu doszło by do walk między nimi.
Ja trzymam tylko nierozłączki (7 par) w wolierze jednogatunkowej.
Dred;bo ja nie jestem hodowcą z Małopolski a z Lubelszczyzny
i tu ich w moich bliskich okolicach nie ma. Kragenów nie hodowałem i nie rozmawiałem o nich z hodowcami i naprawde nie wiedziałem, choć ostatnio na giełdzie w Tarnowie jakąś rozmowę o kragenach słyszałem ale właśnie oni stali obok świergotek żółtoskrzydłych to mi się skojarzyło
, ale nie dosłuchałem do końca bo cos tam ganialem po giełdzie.
Pozdrawiam Ps. Może by wydzielić temat o hodowli wielogatunkowej w 1 wolierze od tematu hodowli półswobodnej
(to taka mała sugestia)




Pozwoliłem sobie zacytowac ten fragment z pierwszego postu bo przerzucając archiwalne numery pewnego pisma(z okazji innego tematu) natrafilem na ciekawa informację. Dla czystej tylko informacji(bez namawiania do praktykilobo pisze: Czy ktoś z Was słyszał o wolnowyfruwowym sposobie utrzymania papug?

Kakadu mają doskonały zmysł orientacji(stąd i może to co napisałem o nimfie na poczatku tematu jest potwierdzeniem tego bo nimfa jest blisko spokrewniona z kakadu) . Oswojone osobniki znajace teren odbywaja wielokilometrowe wedrówki po okolicy i wracają. W niektórtych ogrodach zoologicznych , na przykład w Ołomuńcu w Czechach para kakadu białych lata po całym terenie ogrodu , a noca śpi w wolierze( to informacja sprzed kilku lat więc nie wiem czy ona jeszcze jest, ale nie o to chodzi bo meritum jest inne). Pozdrawiam
Na pewno jest wiele innych doświadczeń np; widziałem w Warszawie w zoo wielkie stado patagonek razem w wolierze w lecie więc może i one. Być może jest i wiele innych jeszcze .
To stado patagonek, o którym mówisz (piszesz:-)), to siedzi tam gdzie je widziałeś przez cały rok, są to jedne z nielicznych papug w stołecznym zoo, które na zimę nie są zamykane do pomieszczeń wewnętrznych, a w sroższe zimy to na zewnątrz zostają tylko one i mniszki.
Patagonki również na okres lęgów nie są rozdzielane, i w zasadzie bezkonfliktowo odchowują młode w stadzie (podobnie jak mnichy), ale to pewnie dlatego, że i w naturze bywa z nimi podobnie:-))
Pozdrawiam
Andrzej
To stado patagonek, o którym mówisz (piszesz:-)), to siedzi tam gdzie je widziałeś przez cały rok, są to jedne z nielicznych papug w stołecznym zoo, które na zimę nie są zamykane do pomieszczeń wewnętrznych, a w sroższe zimy to na zewnątrz zostają tylko one i mniszki.
Patagonki również na okres lęgów nie są rozdzielane, i w zasadzie bezkonfliktowo odchowują młode w stadzie (podobnie jak mnichy), ale to pewnie dlatego, że i w naturze bywa z nimi podobnie:-))
Pozdrawiam
Andrzej
No i jeszcze jedno tak a propos tematu . Ktoś tu wspomniał o arach gdzieś (chyba? ) w Holandii, ja też o tym słyszałem. No i pdobno ary są papugami, które bardzo mocno przywiązują się do miejsca. W tej (chyba:-)) Holandii, to podobno są one normalnym zjawiskiem dla mieszkańców miasta (nie pamiętam którego, i nie jestem pewny, czy czasem nie chodziło tu o stolicę kraju) i nikt się temu nie dziwi, nie straszą ich, nie próbują łapać itp.
Nie bardzo jestem przekonany, czy coś takiego byłoby możliwe w Polsce:-)).Natomiast z moich własnych doświadczeń, to kiedyś uciekł mi z klatki stojącej na balkonie (w lecie) trzyletni samiec papużki falistej, nie był nigdy jakoś tam specjalnie oswajany, ale nie bał się mnie i bez oporów siadał mi na rękach czy głowie.Poleciał sobie gdzieś i uznałem go za straconego. Jednak następnego dnia rano wrócił, wleciał do mieszkania przez otwate okno i wyrażnie starał mi się dać znać, że chciałby dostać się do klatki:-). Oczywiście dałem mu tę możliwość, z której swapliwie skorzystał. Później dowiedziałem się, że samczycho spędziło noc na klatce stojącej na balkonie po drugiej stronie bloku (u mojego kolegi), który nie chciał go próbować łapać, co by nie spłoszyć. Później tego samca wypuszczałem wielokrotnie(z pełną świadomością) na tzw. wolność, i zawsze wracał do domu. Później u kolegi przeprowadzaliśmy tzw. eksperyment, gdzie stado falistych zostało potraktowane jak stado gołebi:-). Otworzyliśmy im "drzwi na świat" w momencie, gdy w budach były już wyklute maluchy.No i w zasadzie możnaby powiedzieć,
że eksperyment się powiódł. Zaczynaliśmy od ośmiu par w jednenj dużej (jak na faliste)
zewnętrzej (stojącej na balkonie wilii) klatce o wym. 5x2x2m. No i niby wszystko dobrze,
bo po dwóch latach takiej hodowli z ośmiu par zrobiło się coś około 120 papużek w różnym wieku. Jednak odpuściłiśmy to sobie, bo w końcu ta hodowla była pod jakąś tam naszą kontrolą, i ja np.wiedziałem co dana para wychowała, a co z tego zostawało po tym, jak maluchy zaczynały toważyszyć rodzicom przy wojażach poza klatką. I ogólnie mówiąc, ja zrezygnowałem z tego typu hodowli głownie dlatego, że sporo młodziaków traciło życie w często niewyjaśnionych okolicznościach( a być może gdzieś tam sobie po prostu odlatywały), i nie chodzi mi absolutnie o kwestię finansową, -bo zawsze traktowałem zwierzęta jako hobby-, ale o to, że chyba narażam je niepotrzebnie na zagrożenia, na które nie są wogóle przygotowane.Ogólnie to powiedziałbym tak: Hodując papugi w tzw. hodowli półotwartej, największą korzyścią (a w zasadzie niemal jedyną, z maaaaaaaaleńkimi wyjątkami) jest możliwość podziwiania ich swobodnego i często stadnego lotu, to jest na prawdę coś, ale czy warto??
)).
Pozdrawiam
Andrzej
Nie bardzo jestem przekonany, czy coś takiego byłoby możliwe w Polsce:-)).Natomiast z moich własnych doświadczeń, to kiedyś uciekł mi z klatki stojącej na balkonie (w lecie) trzyletni samiec papużki falistej, nie był nigdy jakoś tam specjalnie oswajany, ale nie bał się mnie i bez oporów siadał mi na rękach czy głowie.Poleciał sobie gdzieś i uznałem go za straconego. Jednak następnego dnia rano wrócił, wleciał do mieszkania przez otwate okno i wyrażnie starał mi się dać znać, że chciałby dostać się do klatki:-). Oczywiście dałem mu tę możliwość, z której swapliwie skorzystał. Później dowiedziałem się, że samczycho spędziło noc na klatce stojącej na balkonie po drugiej stronie bloku (u mojego kolegi), który nie chciał go próbować łapać, co by nie spłoszyć. Później tego samca wypuszczałem wielokrotnie(z pełną świadomością) na tzw. wolność, i zawsze wracał do domu. Później u kolegi przeprowadzaliśmy tzw. eksperyment, gdzie stado falistych zostało potraktowane jak stado gołebi:-). Otworzyliśmy im "drzwi na świat" w momencie, gdy w budach były już wyklute maluchy.No i w zasadzie możnaby powiedzieć,
że eksperyment się powiódł. Zaczynaliśmy od ośmiu par w jednenj dużej (jak na faliste)
zewnętrzej (stojącej na balkonie wilii) klatce o wym. 5x2x2m. No i niby wszystko dobrze,
bo po dwóch latach takiej hodowli z ośmiu par zrobiło się coś około 120 papużek w różnym wieku. Jednak odpuściłiśmy to sobie, bo w końcu ta hodowla była pod jakąś tam naszą kontrolą, i ja np.wiedziałem co dana para wychowała, a co z tego zostawało po tym, jak maluchy zaczynały toważyszyć rodzicom przy wojażach poza klatką. I ogólnie mówiąc, ja zrezygnowałem z tego typu hodowli głownie dlatego, że sporo młodziaków traciło życie w często niewyjaśnionych okolicznościach( a być może gdzieś tam sobie po prostu odlatywały), i nie chodzi mi absolutnie o kwestię finansową, -bo zawsze traktowałem zwierzęta jako hobby-, ale o to, że chyba narażam je niepotrzebnie na zagrożenia, na które nie są wogóle przygotowane.Ogólnie to powiedziałbym tak: Hodując papugi w tzw. hodowli półotwartej, największą korzyścią (a w zasadzie niemal jedyną, z maaaaaaaaleńkimi wyjątkami) jest możliwość podziwiania ich swobodnego i często stadnego lotu, to jest na prawdę coś, ale czy warto??

Pozdrawiam
Andrzej
- wanted
- Zbanowany
- Posty: 105
- Rejestracja: czw paź 19, 2006 19:33
- Ptaki które hoduję:
- Lokalizacja: Nowa Wieś Lęborska
- Kontakt:
Andrzej, napewno warto podjąć taką próbę, tylko być może nie z takimi małymi papugami i w takiej ilości. Rzucają się w oczy już z daleka. Przyciągają gapiów i drapieżniki w takiej ilości. Pojedyńcze sztuki zawsze mają większą szansę się schować, choć w stadzie to rażniej i bezpieczniej.
A przy okazji, fajną grupkę ptaków miałeś. Zapewne kolorowo było w tej wolierce i piękny widok jak cała grupa się zrywała do startu.
Ciekawe ile pokarmu kupowałeś ?
Chowasz jeszcze te papugi ?
A przy okazji, fajną grupkę ptaków miałeś. Zapewne kolorowo było w tej wolierce i piękny widok jak cała grupa się zrywała do startu.
Ciekawe ile pokarmu kupowałeś ?
Chowasz jeszcze te papugi ?
A przy okazji, fajną grupkę ptaków miałeś. Zapewne kolorowo było w tej wolierce i piękny widok jak cała grupa się zrywała do startu.
Ciekawe ile pokarmu kupowałeś ?
Chowasz jeszcze te papugi ?
Oj, kolorowo to było bardzo, szczególnie dlatego, że te pierwsze osiem par, od których zaczynaliśmy, to były zwykłe "kundelki", o mało znanym pochodzeniu, po raczej przypadkowo kojarzonych rodzicach, więc i ich potomstwo wychodziło baaaardzo różne. Z biegiem czasu papug przybywało i nikt nie ingerował w dobór kolejnych par, więc możesz sobie wyobrazić jaki był tam misz-masz. Nasza ingerencja w lęgi ograniczała się w zasadzie do dowieszania kolejnych budek lęgowych, a i tak niektóre pary gniazdowały poza klatką jeżeli udało im się namierzyć jakąś naturalną dziuplę, czy jakąś dziurę gdzieś pod dachem domu. Widok takiego stada włóczącego się po okolicy, to faktycznie piękny widok, szcególnie, że faliste (jak Ci oczywiście wiadomo
) są ruchliwe, aktywne i często przemieszczają się całą grupą z miejsca na miejsce, no jest na co patrzeć. Co do żarcia to nawet wcale nie tak dużo go szło, jakieś 100kg miesięcznie podstawowych ziarenek, no i oczywiście różniste dodatki. Wydaje mi się jednak, że one sporo podjadały poza klatką, chociaż z drugiej strony równoważyły to rodzime gatunki łuszczaków, które niekiedy podkradały papugom żarcie.Falistych teraz nie mam, wogóle to miałem kilkuletnią przerwę w hodowli papug, i teraz dopiero ponownie kompletuję sobie jakieś parki. Kiedyś hodowałem sporo różnych gatunków, tych dużych również. Teraz skupię się raczej -ze względu na skromny metraż- na średnich gatunkach tak do rozelli włącznie, no może coś ciut większego też się gdzieś zmieści
.
Pozdrawiam
Andrzej
PS. Na dokładkę jeszcze teraz poza ograniczeniami lokalowymi, z różnych powodów zmuszony jestem "celować" w gatunki stosunkowo ciche.
Ciekawe ile pokarmu kupowałeś ?
Chowasz jeszcze te papugi ?
Oj, kolorowo to było bardzo, szczególnie dlatego, że te pierwsze osiem par, od których zaczynaliśmy, to były zwykłe "kundelki", o mało znanym pochodzeniu, po raczej przypadkowo kojarzonych rodzicach, więc i ich potomstwo wychodziło baaaardzo różne. Z biegiem czasu papug przybywało i nikt nie ingerował w dobór kolejnych par, więc możesz sobie wyobrazić jaki był tam misz-masz. Nasza ingerencja w lęgi ograniczała się w zasadzie do dowieszania kolejnych budek lęgowych, a i tak niektóre pary gniazdowały poza klatką jeżeli udało im się namierzyć jakąś naturalną dziuplę, czy jakąś dziurę gdzieś pod dachem domu. Widok takiego stada włóczącego się po okolicy, to faktycznie piękny widok, szcególnie, że faliste (jak Ci oczywiście wiadomo


Pozdrawiam
Andrzej
PS. Na dokładkę jeszcze teraz poza ograniczeniami lokalowymi, z różnych powodów zmuszony jestem "celować" w gatunki stosunkowo ciche.
napewno warto podjąć taką próbę, tylko być może nie z takimi małymi papugami i w takiej ilości.
No tak, już były wymieniane tu ary i kakadu, jako gatunki świetnie orientujące się w terenie i mocno przywiązane do własnego terytorium. Tylko pokaż mi kogoś w Polsce, kto posiadając takie papugi (lub inne duże) pozwoli im swobodnie latać po okolicy
Pozdrawiam
Andrzej
PS.Słyszałem o jednym takim bardzo poważnym hodowcy z południowej Polski, którego ary latały swobodnie po okolicy. Tylko, że one same sobie zorganizowały możliwość zwiedzania okolicy, a właściciel- za przykładem ptaków- również latał po okolicy, co by je gdzieś namierzyć
. Na szczęście udało mu się odszukać ptaki, i nawet je złapać, tak że wszystko skończyło się dobrze:-)).
No tak, już były wymieniane tu ary i kakadu, jako gatunki świetnie orientujące się w terenie i mocno przywiązane do własnego terytorium. Tylko pokaż mi kogoś w Polsce, kto posiadając takie papugi (lub inne duże) pozwoli im swobodnie latać po okolicy

Pozdrawiam
Andrzej
PS.Słyszałem o jednym takim bardzo poważnym hodowcy z południowej Polski, którego ary latały swobodnie po okolicy. Tylko, że one same sobie zorganizowały możliwość zwiedzania okolicy, a właściciel- za przykładem ptaków- również latał po okolicy, co by je gdzieś namierzyć

- wanted
- Zbanowany
- Posty: 105
- Rejestracja: czw paź 19, 2006 19:33
- Ptaki które hoduję:
- Lokalizacja: Nowa Wieś Lęborska
- Kontakt:
Andrzej, na forum z którego pochodzę-jest jeden hodowca który utrzymywał przez jakiś czas swoje papugi w hodowli półswobodnej, obecnie już tego nie stosuje. Jednak są osoby które chcą podjąc się tej próby, w tym i ja sam rozmyślam nad tym. Jeśli już zacznę to napewno będą to jakieś średniej wielkości ptaki. No ale to dopiero zobaczymy.
Jednak są osoby które chcą podjąc się tej próby, w tym i ja sam rozmyślam nad tym. Jeśli już zacznę to napewno będą to jakieś średniej wielkości ptaki. No ale to dopiero zobaczymy.
Życzę powodzenia, i twierdzę, że jest to jak najbardziej możliwe. Ja opisałem tylko moje skromne doświadczenia w tym względzie. Oprócz tego mam też pewne przemyślenia, ale to jest już czysta teoria. Ja np. bałbym się podejmowania takich prób z nimfami, które w naturze są koczownikami i we krwi mają "włóczykijowstwo". Jednak doświadczenia innych hodowców wskazują na to, że to wcale nie jest istotne. Potwierdzałyby to również moje doświadczenia z papużkami falistymi, które w naturze prowadzą tryb życia bardzo zbliżony do nimf. Poza tym znam też jeden przypadek aleksandretty obroźnej, które to ponoć są dość łatwym gatunkiem do przystosowania do warunków hodowli półotwartej. Jednak zdażyło się tak, że jeden z moich znajomych, właściciel aleksy obroźnej, która -nawiasem mówiąc- kiedyś tam uzyskała mistrzostwo Polski wśród gadających papug, stracił swojego przyjaciela. Papuga była wykarmiona "ręcznie", całkowicie oswojona, obdarzająca całkowitym zaufaniem swojego opiekuna, traktująca go jako swojego towarzysza życie, i dostająca od niego tyle kontaktu ile tylko chciała. Kolega wyjeżdżał z nią często na działkę, gdzie siędziała mu na ramieniu, czy też zwiedzała okoliczne drzewa bez żadnego skrępownia, i ngdy nie było problemu z jej powrotem. No i po kilku latach takiej wspólnej egzystęcji (działkę i pobliską okolicę papuga znała już doskonale) jakiś zdziczały kot przypuścił na ptaka frontalny atak. Papuga w panice wzleciała w powietrze i zwiała gdzieś tam, no i niestety nigdy już się nie znalazła. Tak więc robiąc próby hodowli półotwartej z bardziej cennymi (obojętnie czy od strony finansowej, czy emocjonalnej) papugami, trzeba liczyć się i z takimi nieprzwidywalnymi z góry okolicznościami.
Pozdrawiam
Andrzej[/center][/scroll]
Życzę powodzenia, i twierdzę, że jest to jak najbardziej możliwe. Ja opisałem tylko moje skromne doświadczenia w tym względzie. Oprócz tego mam też pewne przemyślenia, ale to jest już czysta teoria. Ja np. bałbym się podejmowania takich prób z nimfami, które w naturze są koczownikami i we krwi mają "włóczykijowstwo". Jednak doświadczenia innych hodowców wskazują na to, że to wcale nie jest istotne. Potwierdzałyby to również moje doświadczenia z papużkami falistymi, które w naturze prowadzą tryb życia bardzo zbliżony do nimf. Poza tym znam też jeden przypadek aleksandretty obroźnej, które to ponoć są dość łatwym gatunkiem do przystosowania do warunków hodowli półotwartej. Jednak zdażyło się tak, że jeden z moich znajomych, właściciel aleksy obroźnej, która -nawiasem mówiąc- kiedyś tam uzyskała mistrzostwo Polski wśród gadających papug, stracił swojego przyjaciela. Papuga była wykarmiona "ręcznie", całkowicie oswojona, obdarzająca całkowitym zaufaniem swojego opiekuna, traktująca go jako swojego towarzysza życie, i dostająca od niego tyle kontaktu ile tylko chciała. Kolega wyjeżdżał z nią często na działkę, gdzie siędziała mu na ramieniu, czy też zwiedzała okoliczne drzewa bez żadnego skrępownia, i ngdy nie było problemu z jej powrotem. No i po kilku latach takiej wspólnej egzystęcji (działkę i pobliską okolicę papuga znała już doskonale) jakiś zdziczały kot przypuścił na ptaka frontalny atak. Papuga w panice wzleciała w powietrze i zwiała gdzieś tam, no i niestety nigdy już się nie znalazła. Tak więc robiąc próby hodowli półotwartej z bardziej cennymi (obojętnie czy od strony finansowej, czy emocjonalnej) papugami, trzeba liczyć się i z takimi nieprzwidywalnymi z góry okolicznościami.
Pozdrawiam
Andrzej[/center][/scroll]
- wanted
- Zbanowany
- Posty: 105
- Rejestracja: czw paź 19, 2006 19:33
- Ptaki które hoduję:
- Lokalizacja: Nowa Wieś Lęborska
- Kontakt:
Przyszło mi przed momentem do głowy,że można byłoby podjąc taką próbę z świergotkami seledynowymi. Ptaki są zwinne i szybki, co by było plusem podczas swobodnych lotów. Posiadają kolory praktycznie maskujące, gorzej chyba u nich z przyzwyczajeniem się do opiekuna i otoczenia ?
W naturze inaczej to wszystko się odbywa, a tu musiały by przylatywać spowrotem.
Co o tych papugach myślisz ? Znasz kogoś kto być może podjął się jakiejś próby z tymi ptakami ?
W naturze inaczej to wszystko się odbywa, a tu musiały by przylatywać spowrotem.
Co o tych papugach myślisz ? Znasz kogoś kto być może podjął się jakiejś próby z tymi ptakami ?
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości