jestem tutaj nowa i myślę, że pytanie na forum jest już ostatnią deską ratunku… Bardzo liczę na pomoc bardziej doświadczonych osób.
Otóż - od roku mamy w domu samczyka papużki falistej, chłopak młody, wzięty z hodowli (niestety nie ja brałam papugę, ale domyślam się, że nie była to certyfikowana hodowla… szczególnie, że papuga była "szybkim" prezentem urodzinowym od rodziców po śmierci naszego innego pierzastego przyjaciela, więc nie było czasu na szukanie po internecie…), wydawał się zdrowy. Nie miał problemu z zaaklimatyzowaniem się, ale po jakimś czasie zauważyliśmy, że piór mu ubywa, zamiast przybywać. Tłumaczyliśmy to sobie z początku młodym wiekiem, jednak problem zaczął się nasilać, szczególnie w ostatnim czasie. Abelard, bo tak ma na imię nasz bohater, nie jest samotny, nie ma objawów depresji czy innych schorzeń mogących wynikać z zabrania z hodowli, gdzie były inne ptaki, ale ostatnio nałogowo sam wyrywa sobie pióra. I gdyby jeszcze wyrywał te pióra, które są typowo na "wylocie" i dyndają mu gdzieś pod ogonem… Nie, w większości wyrywa pióra ciemnego ubarwienia - im barwniejsze pióro, to także tyczy się fal na białych piórkach z pleców - tym większa szansa na to, że Abelard rzuci się w dziki szał wyrywania. Od małego nie miał ani jednego długiego pióra ogonowego, a o lotki też bardzo ciężko, bo jakiekolwiek dłuższe pióro od razu zostało usuwane na siłę…
Tak więc, Abelard nie ma piór ogonowych. Jego "ogon" praktycznie nie istnieje, a dzisiaj korzystając z okazji, że zajmuję się papugą podczas nieobecności właściciela, przyjrzałam mu się bliżej i zauważyłam, że w łysych, wygryzionych wręcz miejscach, pojawiają się zaczątki nowych piór, jednak są one powykręcane i w formie "kolców"… Poza ogonem i skrzydłami, Abelard z uwielbieniem wygryza sobie pióra na całym ciele, kiedy się przeciąga, widać, że w niektórych miejscach jest dosłownie nagi. Dzisiaj znowu wpadł w szał wyrywania, tym razem padło na plecy, co skończyło się poszarpanym piórem i dziobem we krwi…
Muszę dodać, że papug ma zajęcia w klatce. Ma zabawki, bawimy się z nim, a także z zaciekawieniem ogląda telewizję, ale wystarczy dosłownie moment, żeby nagle zmienił zdanie i z trybu zabawowego przeszedł w tryb niszczyciela… Dostawał wszelkie możliwe minerały, witaminy i suplementy, które miały pomóc w pierzeniu się, ale sytuacja się nie poprawia - ciągle jest beznadziejna. Aktualnie jestem w trakcie poszukiwania weterynarza, który specjalizuje się w ptakach egzotycznych, ale łapię się wszystkich możliwych środków, żeby pomóc temu małemu furiatowi.
Razem z Abelardem bardzo prosimy o pomoc.
